wtorek, 7 lutego 2012

Pierwszy raz

Papiers, szklanka wódki

Było cholernie gorąco, słońce z rzadka chowało się za kłębiaste chmurki wolno przesuwające się po niebie. Biegnąc po ubitej, drodze wzbijałem trampkami obłoczki kurzu, który przykrywał moje nogi do kolan, warstewką brudu. Krople potu spływały mi po twarzy , plecach, nogach tworząc wzorki na zakurzonej skórze. Słońce operując wiele godzin, wyzwalało mieszaninę zapachów. Suszona trawa, liście łopianu, wysychające kałuże, krowa pasącą się za drewnianym płotem, wszystkie te cudowności dodawały do tej mieszaniny swoją część. Z daleka słychać było szmer rzeki pomykającej po kamienistym korycie. Dźwięk ten spowodował że jeszcze szybciej moje nogi pokonywały metry glinianej, spękanej bitej drogi prowadzącej do źródełka.

Wiedziałem że zaraz moje zakurzone i spocone nogi, ręce wpakują sie do lodowatego górskiego strumienia. Ach jakie to niesamowite! Kładę sie na kamieniach a zimna woda obmywa moje członki, zalewa mi oczy i usta. I widzę nad sobą błękitny bezkres nieboskłonu, zdobiony stadem białych, wełnianych stworzeń.

Czekam na Nią, tutaj się umówiliśmy.

Serce wali mi w piersi, ręce drżą, a w zasadzie cały drżę, przeszywany lodowatą kąpielą i podniecony świadomością ze zgodziła się ze mną spotkać, pierwszy raz.

Takie chwile zostają w pamięci na zawsze, To przecież jak spotkanie z aniołami. Te oczy tylko dla mnie. Może dotknę jej dłoni? Wyobrażam sobie że siedzimy na rozgrzanym kamieniu trzymając sie za ręce, patrzymy sobie w oczy, i tylko cienie stworzeń pełznących po niebie zmieniają krajobraz.

Czekam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz