czwartek, 2 grudnia 2010

Wbijany gwóźdź!



Kawa, papieros….

W kłębach myśli otulających moją głowę

Dostrzegłem pewną zależność….

Może jakieś kobiece oko to skomentuje:

Przyjmując postawę ofiary,

męczennika i poświęcającego całe swoje życie

samarytanina

dostajemy od swoich kobiet lanie!

…w rozciągłości czasu, znaczy w ciągu kilu tygodni postawa taka

Doprowadza ze kobieta przestaje szanować…Twoją osobę?!

Czy to reguła?!

Zamiłowanie do adoracji odziedziczyłem po moim środowisku dziecinno-młodzieńczym

Uwielbialiśmy adorować kobiety, spełniać ich zachcianki, opiewać ich urody ;)

Każdy z nas miał swoja muzę, dzierżył w ręku chustę zdartą z jej głowy, przesiąkniętą

Zapachem tej jedynej.

Czy w związku…..jaki by on nie był te relacje musza zanikać?!

Czy kobieta nie chce być wielbiona i adorowana?

„Złożyłem na ołtarzu ofiarę

Z własnych wnętrzności

Wątroba moja, między sercem a jelitem grubym spoczywa

Kochanie? Zrobisz gulasz? Czy może mielone?”

wtorek, 30 listopada 2010

W oknie horyzontu



…widziałaś horyzont?
To tam, dzisiaj się spotkamy.
Nie wiedziałem też czy Ona sprząta swój pokój
Nie wiedziałem Czy Ona dobrze gotuje
Nie wiedziałem czy Ona prasuje starannie męskie koszule
Nie wiedziałem czy Ona pierze brudne męskie ubrania
Nie wiedziałem czy Ona sprząta zakamarki swojego świata
Nie wiedziałem czy Ona dosmacza świat alkowy
Nie wiedziałem czy Ona wybiela moje wady
Nie wiedziałem czy Ona będzie chciała być ze mną…
Wiedziałem że ją kocham i chcę z Nią być!

piątek, 22 października 2010

Zabijanie inicjatywy…

Wydaje mi się że nie musze nikogo przekonywać jak trudno faceta zmusić do okazania ciepła, miłości i zainteresowania żonie po 20 latach wspólnego pożycia. Wymaga to od niego ogromnego samozaparcia, silnej woli, dobrego nastroju, braku planów na wieczór itd..

Mężczyzna nie został stworzony aby systematycznie potwierdzać słowami, lub miłymi gestami to że kocha kobietę…

Facet ma dostarczyć do jaskini wodę, jedzenie, bezpieczeństwo a co ambitniejszy miłe słowo i ciepłe , silne ramiona.

Dlaczego więc kiedy facet zdobędzie się na tą chwilę „słabości”, kupi kwiaty, przygotuje kolację, ogoli się i  wykąpie :) kobieta jednym zdaniem, jedną uwagą zdemoluje nastrój i wieczorne plany?

„Wybacz, nie  udało się znowu

Wracam do siebie

Wracam poszukiwać poszukiwanej

Uwagi poświęconej

Dłoni na policzku

Ciepła”

kawa....papieros


środa, 20 października 2010


kawa, księżyc odbity w butelce

…życie czterdziestoletniego faceta jest jak...

wyprawa na grzyby

Ciągłe, podszyte miłymi emocjami, poszukiwanie, któremu towarzyszy niepokój że nie znajdziemy drogi powrotnej, że zgubimy się w tym otaczającym leśnym środowisku. Ekscytacja w znajdowaniu nowych wrażeń wciąga nas .... wciąż dalej i dalej… 

Mogę to napisać bo ja już zagubiłem się w tym , swoim, lasku… i nie wiem czy mam szukać drogi do domu? Czy chcę jej jeszcze szukać , czy warto…

Jednocześnie pojawiają się , znajdują ekscytacje, które nie pozwalają mi wrócić do domu….

Niestety to tylko „grzybki” . Tej po którą udałem się na tą wyprawę do lasu nie znalazłem. I wydaje się że podążając własną drogą, postawiłem na niej mojego ciężkiego buta.

Ta, natomiast,  którą zostawiłem ….nie wiem czy jeszcze czeka.

 

środa, 15 września 2010

wywołane niepokoje

Papieros

 

Praca powoduje wsysanie naszych niepokoi w przestrzeń gdzie mogą pozostawać zneutralizowane ….

Niestety zwykle uwalniane zostają w okresie „bezzającia”..

Niewyuczalny jest pewien rodzaj świadomości istnienia faceta… żadne, nawet najbardziej dramatyczne wydarzenia nie zmienią pewnych cech…i nie ważne czy są to cechy pozytywne czy złe.

Reakcja na te oczy, zapach, smak zniewala … jak budować coś na ciągle grząskim gruncie, który nawet po tylu latach pozostaje niestabilny, jak!?

 

„Pisząc pieśń dla Ciebie

Zakochałem się we własnych słowach

I one pozostały

A Ciebie nie ma…

Zabierz te słowa płomieniu!

Oddaj mi podmiot …”

poniedziałek, 14 czerwca 2010

…widziałem błękitny ekran telewizora, widziałem mętną ciecz  drinka, i brudny, seksowny dźwięk gitary, i to on wyleczył wszystko…..

Gryf w mojej dłoni……

trzymałeś kiedyś łydkę tej...........!  wymarzonej kobiety? 

To właśnie gryf Twojej gitary….

I śmierć…

..ale zanim umrzesz ugryź ją w kostkę!

czwartek, 3 czerwca 2010

Ptaki


kawa


Często wydawało mi się że unoszę się mad tym szarym, złym światem. Obserwowałem go z góry w głębokim przekonaniem  że ten bród mnie nigdy nie dotknie, że nie jestem od niego wolny. Wydawało mi się że jestem czysty i nieskalany. Niestety tak nie jest. Nawet trzepot skrzydeł motyla gdzieś w tropikalnym lesie może wywołać huragan na Pacyfiku, a co dopiero nasze postępki!? Siewca wiatru zbiera burzę…czego mogłem się spodziewać?

Szybowałem jak ptak, wciągając w nozdrza zapach bezkresnego oceanu światła spoglądając na zapluty, niemoralny świat i nagle……. trach!!!

Mózg przeszyty kulą ołowiu, eksplodował rozszarpany niszczycielską siłą własnych uczynków. I spadałem między tych wszystkich ludzi, których uważałem za plugawców, stając się jednym z nich. Teraz zadzieram głowę i  szukam wzrokiem na niebie kontury tych, których tam pozostawiłem…….

piątek, 21 maja 2010

Złe dni


Piątkowy gin+tonik+papieros

 

„…Kochanie

Nie opuszczaj mnie teraz.

Nie mów, że to już koniec.

Pamiętasz? kwiaty, które Ci wysłałem?

Potrzebuję Cię,…teraz … kochanie

By rozczłonkować Cię..

Na oczach moich przyjaciół.

Kochanie.

Nie opuszczaj mnie teraz.

Jak mogłaś odejść?

Gdy wiedziałaś jak Cię potrzebuję

By zmasakrować Cię na miazgę w sobotnią noc

Kochanie.

Jak mogłaś mnie tak potraktować?

Uciekając.

Potrzebuję Cię, kochanie.

Dlaczego uciekasz?

Kochanie!”
„Pink Floyd - Don't Leave Me Now”

 

W mętnej wodzie Wisły rzeki, przepływającej opodal, dostrzegam ten czarny scenariusz naszego szarego życia w bladoniebieskim świetle. Budujemy wieeele lat, niedbale,  ukradkiem, najniższym kosztem wał, który ochronić ma nasze całe życie. Budujemy szklany klosz, niestety z bardzo kruchego szkła, i kiedy przychodzi wielka woda, i napiera kilka chwil, troszkę tylko dłużej niż jeden dzień, nasza zapora pada ……. Szara woda wypełniona drobinkami, drobinkami i okruszkami  które rozmywają skutecznie ten pseudo solidny wał wspólnego, długiego małżeńskiego życia.


Nie pomogą...tysiące worków z piaskiem. 

czwartek, 20 maja 2010


Gdzie jest początek umierania?

 

„Wreszcie jest

Czego więcej chcieć?

Gwiazdkę z nieba tanio sprzedam

Niebo darmo dam”

Kasia Nosowska

 

Poznaliśmy się w dawno w czasach kiedy nie było ocieplenia klimatu, piło się oranżadę, lato było gorące a zima śnieżna. Ulicami przejeżdżały nieliczne syrenki i polonezy. Rzeka pełna była pstrągów a las pełen grzybów. Kleszcz to był taki przyrząd do wyciągania gwoździ. Nie była to wakacyjna miłość, choć poznaliśmy się w wakacje.

Jadąc pomarańczowym autosanem, pełnym pachnących, zpracowanych górali, do kościoła na górkę. Zawsze był tłok. Piąta rano a w autobusie komplet bogobojnych ludzi. 

Pierwszy raz zobaczyłem te oczy daleko, daleko na samym początku ogromnego autobusu. Wsiadała na przystanku po mnie. Zerknąłem i ona spojrzała. Nasze młode twarze zaczerwieniły się jak porzeczki w ogrodzie mojego dziadka. I już nie mogłem oderwać od nich oczu…do teraz. Jak spoglądam na JEJ zdjęcie serce drży i wyrywa się z piersi. Wspaniałe chwile, stan uniesienia. Nic temu nie może dorównać.    Choć teraz towarzyszy temu ból i poczucie straconego czasu….

Zapachy letnich poranków w małej górskiej miejscowości przesycone były tysiącem zapachów. Pachniała rosa, powoli rozgrzewający się asfalt, lipy, las łąka, kopy siana, rzeka, chmury. Wszystko pachniało. Rosa zbierająca się na moich sandałach gdy biegłem , na skróty na przystanek, sprawiała że czułem się jak bym stąpał po falach. Szumiało mi w uszach, oczy wypełniały obrazy małej kobietki stojącej daleko, daleko z przodu długiego autobusu. Zerknie na mnie, obleje się rumieńcem i wywoła taki sam na mich policzkach.

Dowiedziawszy się gdzie mieszka przesiadywałem na ławeczce nieopodal i czekałem, czekałem kiedy się pojawi i kiedy będę mógł ją zaczepić i zapytać „jak się ma

Ławeczka drewniana, taka na której stawiało się bańki z mlekiem. Ławeczka, z której wóz zaprzężony w konia codziennie rano zabierał pełne banie białego, nie pasteryzowanego mleka do mleczarni. Ławeczka na której siadały muchy wystawiając swoje skrzydełka do słońca, a czasem mrówka przewędrowała w poszukiwaniu okruchy, lub drobinki cukru. Ławeczka która była moim punktem zaczepienia, miejscem zaklętym, miejscem gdzie wreszcie poznałem JĄ.

środa, 19 maja 2010

„Bo miłość w Cieszynie jest lepsza, nad Olzą, w cieniu górskiego igliwia

            Bo to miłość do Niej, damy zza mojej miedzy, tak bliskiej i dalekiej ..

niestety”

Lidek Zdena

 

 

A wydawało by się ze każdy mężczyzna potrzebuje trzech Kobiet:

 

- kobieta wspólnik- zarządzanie majątkiem, opieka nad dziećmi, księgowość, zaopatrzenie

- kobieta demon seksu – zaspakajanie najskrytszych fantazji sypialnianych

- kobieta miłość – obiekt uwielbienie, wzdychania, tęsknoty, modlitw

 

Ja jednak jestem zwolennikiem tezy że są kobiety które spełniają wszystkie trzy kryteria. Kobiety doskonałe. Zgodnie z teza Dantego , dusze rozpęknięte na dwa, gdy z nieba ztrącone zostały na ziemię. Obiekty idealne, poszukiwane jak święty gral, jak woda na Karakum.

 

Porażające jest to że kiedy ocieramy się o taka osobę, o takie zjawisko w swoim zyciu, i przegapiamy szanse na zespolenie z taka utraconą połową, życie staje się nieznośnie monotonne, szare, pozbawione emocji, i MIŁOŚCI.

 

Niestety nie ma klucza i metody na to aby rozpoznać tą, połowę, pasującą doskonale. Udaje się to nielicznym.

niedziela, 16 maja 2010

„..przeważnie pijemy wódko przy stole w ogrodzie

Nie straszne kosmiczne dziury i groźba wieczności

To zabawne jak nic nie znaczył by świat bez miłości”

Coma

 

Zasiadając w ogrodzie, przy stole upstrzonym kieliszkami wypełnionymi kryształową cieczą

widzę otoczoną zielonym futrem wijącą się zaszumianą rzeczkę. Obrazy które przenoszą mnie z każdym wychylonym kielichem w głąb starego świata. Stary świat znajdował się pod niebem na którym leniwie płynęły puchate kłęby chmur. Sucha zapylona drogo towarzyszyła mokrej pluskającej rzece. Spacery ze splecionymi spoconymi dłońmi i w oczekiwaniu kontaktu z policzkiem, spojrzenia, uśmiechu, zapachu miodu, lasu, wilgotnej skóry.  Czas błogi, ociekający szczęściem. Jak można nie tęsknić. I wystarczyło przelotne spojrzenie aby znaleźć się tam.

Spotkaliśmy się w miejscu przesiąkniętym tamtymi zapachami. W miejscu gdzie czas się zatrzymał. Kawa miała taki sam smak. I JEJ oczy smutne, i pełne życia. Obcy teraz ludzie a w ciągu kilku zapadłem się w otchłań. Rozmawialiśmy o naszym życiu. Rodzinach. Ale ja byłem gotów wszystko zostawić w diabły! Myślałem że w wieku 40 lat nie zdążają się takie rzeczy. Motyle?

Ćmy?

W moim żołądku szalał jastrząb, i miotał skrzydłami jakby chciał wzbić się na góry. 

Teraz znowu zostały mi tylko wspomnienia….i kolejny kielich uśmierzający ból

papieros

wtorek, 11 maja 2010

„Samotność to taka straszna trwoga…”  R.Riedel

 

Można być wśród ludzi, w tłumie znajomych, uśmiechniętych..... samotny

Samotny ze swoimi wyolbrzymionymi problemami.

 

Niestety to strasznie przygnębiające uczucie, które coraz częściej mnie dopada.

I jednocześnie szukam izolacji od tego hałaśliwego otoczenia.

Samotne wyprawy w góry, wpatrywanie się w tatrzańską przestrzeń i walka, aby choć przez chwile o niczym nie myśleć… o niczym!

Wystarczy jednak zobaczyć refleks w kropli rosy na kosodrzewinie i pojawia się obraz roześmianych i jednocześnie smutnych, pięknych czarnych oczu, wpatrujących się z taką miłością.

Obraz wytatuowany na powierzchni duszy…

 

wtorek, 27 kwietnia 2010

Są twarze, oblicza na które nie można spoglądać bezkarnie. Łatwiej jest unikać spojrzenia niż radzić sobie potem z efektem. To jest jak patrzenie w słońce. Czarny ślad jasnej tarczy naszej życiodajnej tarczy zostaje długo wypalony w naszej głowie.

Czy to jest prawda, że zostaliśmy zrzuceni z nieba jako jedna duszę, ale rozpadliśmy się i teraz szukamy się po świecie? Chyba tak jest , niestety dramat polega na tym że zdarza się znaleźć tę drugą połowę za późno.

W poszukiwaniu utraconego czasu…, piłem kawę w małym podgórskim miasteczku i obserwowałem ludzi zadeptujących ślady pozostawione przez NIĄ,  ślady na mokrym chodniku, …na świeżo narodzonej  trawie, …na duszy, …na sercu. Nie wiem czy uda im się je zadeptać

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Ostatni tydzień zmienił wielu osobom postrzeganie rzeczywistości. Pewne rzeczy stały się nieistotnie inne zaś ważne. Bywa, że dopiero takie tragiczne wydarzenia otwierają oczy na pewne sprawy.

Klasa polityczna to bardzo specyficzna grupa ludzi, niestety często prezentująca bardzo niski poziom etyczny. Lecz zdarza się, że słyszymy więcej słów z ich ust niż od naszych bliski, i stąd taka pustka.

Dramatyczne są wypowiedzi osób pytających Boga, „dlaczego ich zabrał…?” Bóg jest miłością i nie mamy prawa myśleć, że kogoś zabiera…

niedziela, 4 kwietnia 2010

„Lubię ten stan papieros, kawa, ja”

...prawda pani Kasiu

 

Samotnie rozmyślając nad sensem istnienia,

pogrążam się w przekonaniu że niezwykle trudno jest

osiągnąć nirwanę. Samotne noce, pomimo otaczania się ciałami.

Pierwiastek boski znajdujący się tylko w jednej kobiecie, wydaje się być nieosiągalny.

Myślę że najgorsze jest potworne uczucie końca pewnej epoki , beznadzieja.

środa, 31 marca 2010

Papieros…kawa

 

 

„Gdy czarne papierowe buty rano już ubiorę…



…wszystkie moje sprawy tak niewiele znaczą

w sumie było nieźle ludzie mi wybaczą

gdy odwalę kitę to będzie gites…”

JAROMÍR NOHAVICA

 

imponujący dystans do siebie naszych sąsiadów z południa

inspiruje…i zmusza do myślenia.



Dawna dziewczyna,  pojawiła się nagle…wstrząsnęła fundamentem rzeczywistości

i …już jej nie ma.

 

Nasze spotkanie na lotnisku spowodowało lawinę wydarzeń.

Pojawiła się w moim życie powtórnie wracając ze Szkocji. Pracuje tam razem z mężem, mają córeczkę, mieszkanie, i nieuczesane życie…pewnie jak każdy emigrant.

- jak tu wracam moje serce eksploduje!

Tak mi powiedziała.

- wracam do znajomych, rodziny, przyjaciół…nie mam tam tego. Kocham moje miasteczko, moje uliczki, moje miejsca, wspomnienia, pomimo tego że wyjeżdżałam stąd, czy nawet uciekałam z powodu kłopotów finansowych. Nieudany interes, długi, kłopoty, kłótnie.

Teraz jesteśmy na czysto wiec pora wracać…tylko nie wiem czy potrafię się tu odnaleźć.

 

Umówiliśmy się na kawę. W miejscu gdzie dorastaliśmy. To był mój zabieg …zabieg psychologiczny. Przecież spotkałem swoją jedyną „dawna dziewczynę” i musiałem wykorzystać całą swoją wiedzę.

 

Znak:

Teraz kiedy nie potrafię poradzić sobie ze swoimi emocjami, bo ich nie ma…pojawia się jedyna (na świecie) osoba która we mnie TE emocje kreowała !

A tak na prawdę!? Chciałem wsiąść do wehikułu czasu i wrócić tam…, gdzie  byliśmy nastoletnimi zakochanymi, wpatrzonymi w siebie gówniarzami.

Jak mogłem nie spróbować? Martwa dusza zadrżała… znaczy jeszcze żyje.

 

 

 

wtorek, 23 marca 2010

„Welcome home & Metallica ”+ papieros

…a wydawało by się, że jest ok.
Nie jest:……….. dwa zdania, trzy słowa i wraca gówniany czas,

Namiętność występuje przy tworzeniu kolejnego… serwisu, kolejnej bazy danych. A w życiu?
Brak,
Pomimo mojego pozornie poukładanego życia, poszukiwanie „nirwany” jest naturalne.
function życie(void)
 {
Satysfakcja zawodowa = true;

Satysfakcja z potomstwa = true;

Satysfakcja z żony = true;

Życie = false;
}
Poproszę o funkcje rozwiązujący ten problem.
I moja "dawna dziewczyna"....i jej smutne oczy

poniedziałek, 22 marca 2010

Purple rain + papieros

Doskonałe uwieńczenie dnia.
Czy irytować może szum komunikatów napływających z TV? I radia? Ta cała papka „moich” wybrańców?
Zabija….resztki dobrego samopoczucia…..ale ja mam władze nad pilotem.
I znowu może popłynąć muzyka   ….Brothers In Arms

piątek, 19 marca 2010

Piwo…papieros

W mojej głowie przez wiele lat małżeństwa utwierdzał się pogląd  że czas na emocjonalną miłość przeminął i teraz należy pielęgnować tą która jest. Niestety „życie” zweryfikowało ten pogląd i to w czasie jednego popołudnia na lotnisku, …… ale także przez wiele lat „pożycia”. Bo  zamiast wypielęgnować piękny związek powstał związek oparty  na zależnościach finansowych.

I nie wie czy jest to naturalne? Obumieranie emocjonalne? Teraz przekonałem się że wybuchy doznań, wstrząsy wrażeń są możliwe w każdym momencie naszego szarego życia. Pojawiają się nieoczekiwanie i wala nas w łeb!

Czy to nie pozytywne? Niestety jest czarna strona takich sytuacji. Bo z jednej strony pojawia się wielkie, nowe uczucie…ale ten nasz świat nie jest przygotowany na taki stan rzeczy, i od razu trzęsie się w posadach.

 

wtorek, 16 marca 2010

"Dawna dziewczyno..."

Papieros…kawa…

W zasadzie wszystko zaczęło się na lotnisku w Katowicach…no prawie , lotnisko Katowickie nie do końca jest w Katowicach, ale tak się mówi… więc zaczęło się w Katowicach-Pyrzowicach.

Pojawiłem się tam kiedyś pięknego letniego popołudnia, wylatywałem służbowo do pięknego Paryża. Gdy tam lecę zawsze wprowadza mnie to w nastrój nostalgiczno-romantyczny..:))

Pojawiłem się odpowiednio wcześniej aby móc spędzić trochę czasu na tarasie widokowym obserwując przylatujące i odlatujące samoloty. Jak większość chłopców uwielbiam oglądać latające maszyny.  Będąc kilkulatkiem połowę wakacji spędzałem na budowaniu modeli samolotów: plastikowych, papierowych, drewniano-papierowych…prawie latających i  latawców. Uwielbiałem patrzeć jak latają, czasem tylko próbują latać. Potrafiłem spędzić tydzień na budowie modelu samolotu który tylko wzbił się w powietrze i runął na zbocze górki z której wypuszczałem go do swojego dziewiczego rejsu :)

Ten dzień był wyjątkowo malowniczy, ciepły..niebo błękitne upstrzone obłokami jak z mojego dziecino-latawcowego świata. Patrzyłem jak wizzery lądują i startują i nie mogłem się nadziwić jak takie parówy z małymi skrzydełkami potrafią latać. Wspominałem ten błogi czas kiedy to moje (nie porównywalnie piękniejsze maszyny latające) przecinały beskidzkie niebo.  Wtedy poznałem właśnie JĄ.

Siostra kolegi… Pawła. Równie dorosła jak ja wtedy. 10 a może jedenaście lat na karku.

Pierwszy raz zobaczyłem ją …zresztą po kolei.

Beskidzkie wakacje podzielone były na miesiące..dwa. Te dwa miesiące podzielone były na tygodnie a te tygodnie dzieliły niedziele. W niedzielę mój dziadek pilnował abym wybrał się do kościoła. Na msze poranną! Na 6:00! W wakacje. Ale cóż dziadek miał zasady. Więc w niedzielę o 5:00 wyruszałem po jeszcze wilgotnej od rosy kamienistej drodze na przystanek aby stamtąd,  pomarańczowym autobusem wyruszyć do pobliskiego kościoła. Chłodny poranek , zapach lasu, grzybów, rosa na butach. Słońce było już jednak dość wysoko…hmmm i nie pamiętam aby kiedykolwiek padał deszcz w niedziele rano( pewnie jak padał to nie byłem wysyłany do kościoła) :)

Nie wiem dlaczego w tedy w autobusach był zawsze tłok, zwykle stałem na schodach , gdzieś z tyłu, przyklejony do innych stojących porannych spragnionych duchowej strawy, babć i dziadków :)

Obserwowałem twarze , chustki, fryzury, kapelusze…i zobaczyłem dwa ziarenka kawy połyskujące gdzieś na drugim końcu pomarańczowego SANOSA. Mrugały  i patrzyły na mnie. Ziarenka kawy otoczone smutnymi powiekami. To takie oczy które zawsze wydaja się smutne…nawet jak są wesołe. Po kilku spuszczeniach wzroku, i udawaniu nie patrzenia J …spotkały się …nasze spojrzenia. To taki moment który każdy ma w życiu, jak nie miał niech żałuje. Serce podskakuje, zaciska się gardło, i ćmy zrywają się do latania w naszym żołądku. I nie ma znaczenia czy ma się 4 czy prawie 40. Zawsze pojawia się gęsia skórka i mętnieją oczy. Starałem się wytrzymać to spojrzenie…:).

I wiecie co!? W pyrzowickim tarasie widokowym ktoś stanął przede mną  zasłaniając mi widok lądującego właśnie filetowego  wizzera…. I były to TE oczy. Nie dało się ich pomylić z żadnymi innymi. Patrzyły na mnie tak jak wtedy, piękne, czarne jak ziarenka kawy i smutne …choć radosne.

Tak to się zaczęło …w moim poukładanym prawie 40-letnmim życiu pojawiła się moja „dawna dziewczyna”.

poniedziałek, 15 marca 2010

Gdyby w moim życiu wszystko było w najlepszym porządku, na pewno nie zajmowałbym się teraz publikowaniem swoich przemyśleń w globalnej sieci. Zajmowałbym się teraz pewnie robieniem kasy, szukaniem kolejnej fury, budowaniem kolejnego domu.

Nie jestem nieszczęśliwy… mam rodzinę, dobrą pracę. Wydarzyło się jednak ostatnio wiele, powodując a może nawet wymuszając na mnie refleksję, konieczność spojrzenia w przeszłość, przyszłość… i to nie były moje 40 urodziny, lecz zbliżająca się chwila gdy data ta podsumuje połowę mojego dotychczasowego życia.

Powitanie

Witam

To pierwszy testowy post abym mógł zobaczyć w sieci swój tekst pisany :)