„..przeważnie pijemy wódko przy stole w ogrodzie
Nie straszne kosmiczne dziury i groźba wieczności
To zabawne jak nic nie znaczył by świat bez miłości”
Coma
Zasiadając w ogrodzie, przy stole upstrzonym kieliszkami wypełnionymi kryształową cieczą
widzę otoczoną zielonym futrem wijącą się zaszumianą rzeczkę. Obrazy które przenoszą mnie z każdym wychylonym kielichem w głąb starego świata. Stary świat znajdował się pod niebem na którym leniwie płynęły puchate kłęby chmur. Sucha zapylona drogo towarzyszyła mokrej pluskającej rzece. Spacery ze splecionymi spoconymi dłońmi i w oczekiwaniu kontaktu z policzkiem, spojrzenia, uśmiechu, zapachu miodu, lasu, wilgotnej skóry. Czas błogi, ociekający szczęściem. Jak można nie tęsknić. I wystarczyło przelotne spojrzenie aby znaleźć się tam.
Spotkaliśmy się w miejscu przesiąkniętym tamtymi zapachami. W miejscu gdzie czas się zatrzymał. Kawa miała taki sam smak. I JEJ oczy smutne, i pełne życia. Obcy teraz ludzie a w ciągu kilku zapadłem się w otchłań. Rozmawialiśmy o naszym życiu. Rodzinach. Ale ja byłem gotów wszystko zostawić w diabły! Myślałem że w wieku 40 lat nie zdążają się takie rzeczy. Motyle?
Ćmy?
W moim żołądku szalał jastrząb, i miotał skrzydłami jakby chciał wzbić się na góry.
Teraz znowu zostały mi tylko wspomnienia….i kolejny kielich uśmierzający ból
papieros
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz